expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 13 lipca 2015

Wyznawcy postępu. Gdy wiedzę myli się z mądrością.

Od początku nowożytności, po czasy współczesne, a dzisiaj chyba najgłośniej głosi się ideę "postępu". Kto się do tej idei nie dostosuje, ten ryzykuje, że nazwą go "zacofany", "zaściankowy", "z ciemnogrodu" itp.
Właściwie to już w starożytności zwracano uwagę na pewnego rodzaju "postęp - epidosis, progresio, pajdeja", ale nie był on uważany za najważniejszy cel człowieka, raczej pojmowano go jako wtórny rezultat jego rozwoju - powiedzielibyśmy dzisiaj - osobistego, duchowego, związanego z jego "wnętrzem".

W średniowieczu Św. Tomasz mówił o progresio-perfectio i wiązał to z aktualizacją w człowieku jego możliwości / potencjalności, które wyrażały się przez rozum, wole i emocje. Podkreślano postęp człowieka w jego w pracy nad samym sobą. Również w okresie średniowiecza zaczęto zwracać uwagę na postęp w naukach przyrodniczych, fizycznych (R. Bacon, P. de Maricourt). W XVIII w. R. Decartes (Kartezjusz) "rozdziela" świat na świat ducha i świat materii, przez co nauka zaczyna koncentrować się na materii starając się ją na różny sposób "mierzyć". "Postęp" obok "nauki" i "wolności" staje się nowym bogiem ludzkości i niejako zaczyna kierować nauką, a także życiem społecznym. Pojawiają się głosy, że ma on objąć nie tylko Europę ale ludzkość na całym świecie (Voltaire). Wg. A. Condorcet postęp ma się wyrażać również w wybawieniu ludzi od tyrani księży, dzięki czemu możliwe będzie rewolucyjne zniesienie niesprawiedliwości i nierówności w społeczeństwie.

Prawie boski kult "postępu" następuje przed Rewolucją Francuską, widać wtedy jakich ofiar wymaga nowy bożek: ponad 100 tys. mieszkańców Wandei brutalnie zamordowanych, "granie" uciętymi głowami, rozwieszanie ludzkich wnętrzności na ulicach, gwałty na zakonnicach, tysiące ściętych pod gilotyną głów.
 Kant z kolei rozumiał postęp jako realizowanie przez człowieka jego powinności, co wiązało się z moralnością.
 
Niemiecki filozof - Georg Hegel utożsamiał świat z samo-rozwijającym się duchem, którego istotą jest ciągłe "stawanie się" - werden. Jest to "stawanie się" dialektyczne, postęp w nieskończoność, objawiający się społeczeństwie, państwie itd. Tę ideę rozwoju dialektycznego wraz z ideą "postępu" przejęli później Karol Marks, a następnie Włodzimierz Lenin. Zaznaczyła się ona bardzo silnie w zastosowaniu do koncepcji rozwoju społecznego. Działo się tak ponieważ wg. Marksa postęp na gruncie teorii społecznej polega na tym, że ustrój burżuazyjny doprowadzi do komunizmu, który ma być ostatecznym wyzwoleniem człowieka. Tak więc na zasadzie materializmu historycznego "postęp" można utożsamić z "komunizmem". 
Taka idea "postępu" w znacznym stopniu złączyła się z popularną w tamtym czasie ideą ewolucji. Jak niektórzy komentują: Nastąpiło pewnego rodzaju "małżeństwo" między nowoolimpijskimi bogami - Postępem i Ewolucją.

Niestety z postępem ściśle wiąże się tendencja ludzkości do samozniszczenia. Mówił o tym Adorno, a staje się ona zrozumiała gdy spojrzymy na dokonania człowieka na przestrzeni stuleci. Zanieczyszczenie atmosfery, wód, ziemi, nawet kosmicznych obszarów okołoziemskich, rozwój broni, wynalezienie dynamitu, wytwarzanie energii jądrowej, w końcu tzw.aborcja, eutanazja, eugenika...To tylko część ciemnej strony "postępu".

Gdy postęp techniczny nie idzie w parze z postępem moralnym

  Słyszy się czasem, że potrzeba było ofiar aby mógł nastąpić postęp, który umożliwiła Rewolucja Francuska, miliony ofiar potrzebne były aby marksizm mógł wyzwolić człowieka, co ostatecznie skończyło się (niestety w niektórych krajach trwa nadal) wielką porażką ludzkości. Słyszy się czasem od ateistów (czy raczej anty-teistów), że ludzie wierzący są zaślepieni swoja wiarą. Jak bardzo muszą być zaślepieni wyznawcy nowożytnego boga  - Postępu?!

piątek, 10 lipca 2015

"Tęczowi" idioci

Ostatnio na Facebooku zrobiło się kolorowo, tysiące awatarów przybrało kolory tęczy, ale i bez tego da się w Polsce zauważyć poparcie dla środowisk LGBT. Nie od dzisiaj wielu hetero staje po stronie mniejszości seksualnych.
Zastanawia mnie, jak to się dzieje, że wielu - powiedzmy szczerze - amatorów w dziedzinie seksuologii, psychologii, kulturoznawstwa, studiów gender itd. tak spontanicznie i trzeba dodać bezmyślnie popiera tego typu ugrupowania.
W  odpowiedzi słyszy się często: "a co w tym złego?", "trzeba być tolerancyjnym", "znam homo i wiem że to są normalni ludzie", "przecież wszyscy tak robią", "nie bądźmy zacofani", "na zachodzie to już norma" itp. Wniosek z tego nasuwa się niezbyt optymistyczny. Trudno nie odnieść wrażenia, że ludzie robią to na zasadzie jakiegoś konformizmu, mody, czy chorego, owczego pędu. Nie ma w tym często choćby cienia naukowych, racjonalnych rozważań.

    Warto w tym miejscu zadać sobie pytanie - Czy ci homo-sympatycy zastanawiają się czasem nad skutkami tej propagandy? Obawiam się że nie. Dlaczego? Otóż różnej maści środowiska lewicowe, liberalne, LGBT itp. nie mają w zwyczaju informować (o ile w ogóle sami się nad tym zastanawiają) o realnych efektach swoich działań. Zazwyczaj bombardują nas nośnymi hasłami typu "wolność", "tolerancja", "postęp" etc. Hasłami, nad którymi mało kto się zastanawia, które jednak niewykształcone masy "łykają" bez głębszej refleksji. Ale skoro są działania, będą też ich efekty. Dotkną one samych sympatyków, przedstawicieli mniejszości seksualnych, ich przeciwników, a w końcu także naszych dzieci.

Nie oszukujmy się, homoseksualiści chcą "tolerancji" przede wszystkim dla siebie. Tolerancji, którą błędnie rozumieją jako równouprawnienie. Gdy już je zdobędą, homo-sympatycy nie będą już im potrzebni, nie będą też mile widziani wśród "swoich", można powiedzieć że znajdą się między przysłowiowym "młotem a kowadłem".
Co wtedy powiedzą? "Chciałem tylko pomóc", "nie wiedziałem że to się tak skończy", "okłamali nas", "to nie moja wina, to przez media, przez TV".  Może jednak lepiej zapobiegać niż leczyć, myślenie nie boli.

Obecnie nowa lewica zastąpiła ideologię rewolucji klasowej, ideologią rewolucji obyczajowej (ostatnio "rewolucję" przeniesiono na relacje płciowe i seksualność). Proletariat zastąpiono różnego rodzaju mniejszościami: etnicznymi, religijnymi, seksualnymi etc. Uznano że społeczeństwa są rasistami, seksistami, homofobami itp. Że lud to bezwolne, zacofane, ciemne masy, które trzeba wciąż edukować żeby pasowały do ideału człowieka "nowoczesnego", "postępowego".
Dzisiaj ludziom można wmówić wszystko - że homoseksualizm jest normalny/naturalny lub, że płeć można sobie wybrać. Kiedyś ludzie uwierzyli że istnieje rasa panów i że są na to dowody naukowe (Alfred Rosenberg). Mam wrażenie, że ci, którzy  wybrali (demokratycznie) Hitlera podobnie jak dzisiejsi zwolennicy tolerancjonizmu, również nie wgłębiali się w "naukowe" dowody rzekomo potwierdzające chorą ideologię  III Rzeszy.

Lenin wyróżniał trzy grupy ludzi: Zawodowych rewolucjonistów, wrogów ludu i użytecznych idiotów.
Pierwszą grupę widać dzisiaj na tzw. paradach równości, wrogowie ludu to chyba większość obywateli, którzy nie akceptują "postępowych mniejszości" i tzw. poprawności politycznej. W ostatnią grupę świetnie wpisują się właśnie ci "homo-sympatycy".

Zachęcam więc wszystkich "tęczowych optymistów", aby przeczytali sobie cokolwiek choćby na temat medycznych skutków homoseksualizmu, żeby zastanowili się dobrze zanim kolejny raz zechcą wyrazić swoją źle pojętą tolerancję.